Dojmujące, obrzydliwe uczucie klęski. Beznadziejna potrzeba zakończenia własnego żywota. Bezradność, wymioty i destrukcyjne marzenia. Poczucie, iż oto znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Świat mnie rozpierdala od środka bezkresnym szambem. Oto moje zmory.
I kiedy już krew zaczyna wrzeć mi w żyłach, kiedy włosy stają dęba i mam ochotę wszystkie je sobie wyrwać, obciąć, nie wiem, zeżreć Shop&Hauer pisze: "odpuść" uzmysławiając jak beznadziejny jest powód mego poczucia beznadziei.
I ma rację, dziękuję Ci Szopen, mój słodki kalafiorku. Puszczasz zimną wodę do mojej rozgrzanej umywalki. Jesteś tą pierwszą szklanką wody, która czule łagodzi stan mojej jamy ustnej po zbyt słonej jajecznicy. Jak przynoszące ulgę boskie wymioty po nocy pełnej alkoholu.
A więc teraz, na fali ulgi i łagodności, poczynię postanowienie. Otóż od dziś, od dzisiejszego zmarnowanego dnia, który to cały spędziłam na przeglądaniu wszystkich kategorii na allegro (poczynając od antyków i sztuki, poprzez erotykę i ubranka dziecięce, aż po przyczepy, naczepy, sprzęt warsztatowy), żrąc winogrona, chrupki bekonowe, kalafiorową i miliardy żelek "picz lups", ćwicząc z ewą chodakowską dokładnie 13 minut (bo oto właśnie rozpoczynam nowy rozdział w życiu) i płacząc nad beznadzieją własnego tłustego zlewu, od dziś nie będę się już denerwowała. Jestem kwiatem lotosu na tafli jeziora i nic nie wyprowadzi mnie z równowagi. Nie, stop. Jedno picz lup. Nie mogę być przecież maszyną na tafli jeziora. Jestem normalna i jednak będę się denerwowała. Będę. Ale nie z błahych powodów. Pozwólcie, że wyszczególnię gówna którymi raczy mnie ten świat, odchody które już nigdy nie sprawią, że mam ochotę zawisnąć pod sufitem.
Zanim przejdziecie do tej odstręczającej lektury, weźcie proszę pod uwagę że najwięcej szajsu jest w internecie (ups! oto właśnie w nim toniecie! po pachy, że tak powiem) i właśnie z tego powodu większość tego paskudztwa dotyczy życia internetowego. Ale nie jestem jakaś z psychiatrii, bytuję też w realnym świecie. O tym będzie w drugiej części. No to jedno picz lup i jadziem.
1. Koleżanka, znajoma. Jednym słowem idiotka i jej ciągły advertisement na fejsbuczku. Jedzie ona przykładowo w jakimś dekupażu albo scrapbookingu i ją gdzieś ktoś kiedyś nieopatrznie pozytywnie skomentował. O zgrozo. I teraz ta idiotka złapała boga za nogi. Czuję się wspaniale i cudownie i musi dać temu ujście a jednocześnie podkreślić swoją cudowność. Będzie reklamowała. A to zeszyt z kolorowymi kartkami, a to wstążkę w jakiś sraczkowaty wzór, szczotkę z trzema zębami i zestaw reklamówek. Ten podgniwający świat nie kręci się wokół ciebie, idiotki i twojego ciągłego advertisementu.
2. Wszechstronne organizatorki - poetki. W ciągu dwunastu godzin taka pacjentka potrafi stworzyć dwanaście grup na fejsbuku. Nie omieszka cię o tym poinformować, koniecznie w prywatnej wiadomości. Może też raz dzwonić, ale przecież możesz odrzucić połączenie. Rządzisz telefonem. No więc ona zakłada te grupy "sprzedaj własne śmieci", "grupa wsparcia dla sprzedających własne śmieci", "sprzedaj własne śmieci - hurt", "jak efektywnie sprzedawać własne śmieci - porady kreatywne i wchujmarketingowe", "odkup własne śmieci", "sell your own shit and then shit again" (żeby trafiało do szerszej publiczności). Do tego jest jeszcze jej poezja i proza, którymi chętnie powita cię z rana na fejsie.
3. Prowokatorki z intelektem podpaski. Obcięte na jeża o kosmicznym poczuciu własnej wartości i kompletnej nieświadomości wymiocin jakie noszą w swoim łbie. Prowokatorka Podpaska robi zadymy na fejsbuku, ogłasza rozprawy sądowe, straszy policjantem i adresem IP i jednocześnie pomaga chorym i niedorozwiniętym, sprytnie reklamując przy okazji własną kiczowatą działalność gospodarczą. Gratuluje, rozpierdoliłaś mi dzień.
Ta szalona intelektualistka spełnia się jeszcze również w technikach artystycznych, tworząc odchody jakich świat nie widział. Pewna jednak sukcesu nie omieszka przedstawić referatu interpretującego symbolikę i znaczenia poszczególnych elementów tego zatrważającego zatwardzenia artystycznego.
4. Spasione, niedowartościowane "babeczki" z problemem cery trądzikowej w wieku 42 lat. Są tak zakompleksione, że w świecie wirtualnym postanawiają przybrać rolę "ja wszystko kurwa wiem najlepiej". Kiedy tylko ktoś nieświadomie nawet gdzieś w jakimś komentarzu, pod jakimś zupełnie niewinnym statusem zawaha się, oto "babeczka" przybywa. Matczynym tonem udziela rad, które naprawdę nadają się tylko po to aby je potłuc o kant jej tłustej dupy. Ale zaraz, ona wie wszystko i na każde pytanie ma odpowiedź. Cóż... ma rację. Wie o życiu wszystko. Ma jedno otłuszczone dziecko, które wychowuje wspólnie z telewizją MiniMini, jednego męża z mięśniem piwnym wyhodowanym do granic ludzkich możliwości, który od sześciu dni nie wychodzi z kibla, lubi gotować i jeść. Sto punktów.
5. Pani od GMO, zapłodnień in vitro, euro i całego tego śmiecia, który budzi jej sensacyjną naturę. Pokochasz ją, gdy zobaczysz jak po raz setny wkleja do swojego statusu nowinki ze świata polityki i newsy z super expresu. Wady wprowadzenia waluty Euro, teorie spiskowe, szczepionki które zabijają, kosmetyki ekologiczne, zus i lenin. To wszystko gwarantuje ci moczenie każdej nocy twojego pachnącego prześcieradełka. Bo się do cholery boisz, że przyjdzie w nocy i zażre cię na śmierć, żeby tylko mieć gotową sensację do opisania następnego dnia.
CDN.
Pozdrawiam, do zobaczenia
Wazelina